Prawo upadłościowe i naprawcze określiło w art. 2 zasadę optymalizacji, czyli postępowania tak prowadzonego, aby w jak najwyższym stopniu mogły być zaspokojone roszczenia wierzycieli. Jednocześnie ze względów racjonalnych dopuściło możliwość zachowania przedsiębiorstwa upadłego. Teoretycznie zapis ten powinien być respektowany przez wszystkie strony postępowania, bo często jedynie poprzez dalszą działalność przedsiębiorca ma możliwość spłaty swoich długów. Co więcej kontynuując działalność, nie powiększa bezrobocia i jest płatnikiem podatków. Niestety, to co w krajach wysoce rozwiniętych jest standardem, w Polsce jest rzadkością. Przewlekłość postępowań sądowych, niski poziom realnej wiedzy gospodarczej syndyków, nadzorców sądowych, zarządców oraz bezwzględność komorników i brak bieżącej kontroli i właściwego nadzoru sędziów powoduje, że zapis o racjonalności zachowania przedsiębiorstwa dłużnika jest nierespektowany, a właściwie martwy. Zasada wyjątkowości sytuacji i braku winy dłużnika-konsumenta, jako podstawowego wymogu ogłoszenia upadłości konsumenckiej wydaje się jasna. Jednak w dalszej części ustawy mowa jest o zasadzie humanitaryzmu, litościwości w rozpatrywaniu wniosku o upadłość konsumencką częściej niż raz na dziesięć lat. Jak to rozumieć? Czy rzeczywiście brak winy dłużnika, czy humanitaryzm i odpuszczenie długów grzesznikowi? Obydwa przykłady obrazują braki w rzeczywistym rozumieniu sytuacji dłużnika, często jako osoby, która otrzymuje wyrok niewspółmierny do popełnionych czynów.